Tworzenie bloga upewniło mnie w tym, że jestem szalenie niekonsekwentna. Jakby na potwierdzenie starego przysłowia, że szewc bez butów chodzi, jestem przykładem osoby tworzącej dla innych, a nie dla siebie. Co jakiś czas próbuję to zmienić. Jakby chcąc zaprzeczyć sama sobie, że mam więcej czasu niż naprawdę go mam.
Asertywność na poziomie -10, to definicja mnie. Doszło do tak kuriozalnej sytuacji, że wolę nigdzie nie wychodzić, żeby nie czuć się zobligowaną do napisania relacji, czy chociażby notki, z wydarzenia. Za wszystkim stoi ONA! Wielka i mam wrażenie trwająca od zawsze PRZEPROWADZKA!
Po jedenastu latach spędzonych w naszym domu postanowiliśmy się przeprowadzić. To miało być oczyszczające doświadczenie, które nie tylko przybliży nas do cywilizacji, ale i pomoże w pozbyciu się niechcianych i niepotrzebnych rzeczy. A jak się okazało mamy ich milion..
Jestem lekko przerażona tym faktem. Chyba nieco nieświadomie przywozimy zewsząd jakieś „pamiątki”. Chociaż ostatnio i tak przeszliśmy na model buty z Florencji, kurtka z Bolonii, nie zmienia to stanu rzeczywistego rzeczy typu przydasię i dajmytemuszansę. W naszym dotychczasowym domu mieliśmy dwa pomieszczenia na tego typu zrzutki. No i przyszedł ten czas, kiedy trzeba było stawić temu czoła. Wyzwanie, to delikatne słowo. To było trudniejsze niż przebiegnięcie półmaratonu, a biorąc pod uwagę, że ja mam zadyszkę po 100 metrach, to można sobie wyobrazić moje ściągnięte czoło, i fakt, że wyglądam jak jedna wielka zmarszczka.
Do końca zostało nam już tylko dwa dni. Nasze miejsce docelowe wciąż się tworzy, więc po drodze zamieszkamy w mieszkaniu taty. Nie wiem, co na to moje celebryckie buty, torebki i kurtki. Chyba czeka je pudło i oczekiwanie na jakąś szafę za kilka miesięcy. A mówią, że nie można. Wszystko można. 😉
Zdjęcie do wpisu obrazuje przykładowy wyjazd do mamy. Więc czemu ja się dziwię? 🙂
Najnowsze komentarze